Grudzień – wigilia. Odwiedziny.
Furtka, którą przekroczyła zamknęła się za nią z lekkim hukiem, jakby chciała oznajmić domownikom o niezapowiedzianej wizycie gościa. Już od samych drzwi wejściowych poczuła świąteczny nastrój – jeżeli okazały, świerkowy wieniec z dorodnymi, czerwonymi zdobieniami i atłasowymi kokardami na drzwiach miał symbolizować zbliżające się święta, to wymownie oznajmiał, że na pewno nie będą one skromne.
Delikatnie opuszkami palców nacisnęła dzwonek. Masywne, dębowe drzwi otworzył jej właściciel domu, który w pośpiechu powitał ją serdecznym uśmiechem i zaprosił do środka. W przedsionku unosił się aromatyczny zapach maku z rodzynkami i mandarynek, który sprawił, iż myślami wybiegła do czasów swojego beztroskiego dzieciństwa.
Kiedy przekroczyła próg salonu była zdumiona porządkiem, który tutaj panował. Dom był idealnie przystrojony, nieskromnie, ale też bez przepychu, raczej gustownie – tak jakby ktoś włożył całe swoje serce w to, by było w tym domu naprawdę przytulnie. Z mnóstwem ilości światełek, które dawały człowiekowi poczucie ciepła i spokoju.
To tutaj w salonie mieściła się piękna, bogato ozdobiona choinka, z idealnie rozwieszonymi bombkami i łańcuchami, tak nieskazitelna i idealna, iż odnosiło się wrażenie, jakby została żywcem wycięta z katalogu. Pod nią zaś leżało mnóstwo pięknie zapakowanych prezentów, czekających na swój wielki moment.
W jadalni odświętnie udekorowany stół czekał, aż na niebie zabłyśnie pierwsza gwiazdka, której niecierpliwie w oknie wypatrywały dzieci. Jak przystało na święta wybrana została najlepsza zastawa, a w wypolerowanych talerzach można było wręcz dostrzec swoje własne odbicie. W zgodności z chrześcijańską tradycją zostawiono też jedno wolne miejsce przy stole, a pod obrusem umieszczono sianko symbolizujące ubóstwo, w jakim na świat przyszedł Jezus.
Kolejno przekroczyła próg kuchni. Tu zobaczyła obraz, który nieco ją zasmucił, bo o ile w całym domu malowała się nieskazitelność i piękny nastrój, o tyle w kuchni zobaczyła obraz nie pasujący kompletnie do reszty. Zobaczyła nie tyle zmęczoną, lecz sfrustrowaną kobietę. Była tym widokiem naprawdę zawiedziona. Wydawało jej się, że kobiety w końcu zrozumiały, że święta to miłość i bycie razem, a nie tworzenie idealnego obrazu kosztem samej siebie.
Wierzyła jednak, że kiedyś kobiety w końcu zrozumieją.
Wierzyła, bo ona jedyna nigdy nie traci wiary.
Nadzieja.