Masz pomysł na biznes, chcesz coś zmienić w swoim życiu, chcesz zacząć żyć po swojemu – jednak myśl o porażce i następującej po niej krytyce ludzi stanowczo odciągają Cię od podjęcia konkretnych kroków? Kiedy 2 lata temu zaczęłam prowadzenie bloga wiedziałam, że mimo iż przygotowywałam do tego cały rok, nie będzie to bułka z masłem. I nie była. Nie każdy wpis był idealny, nie każde zdjęcie perfekcyjne, ale czy to źle? To właśnie droga jaką przebyłam wiele mnie nauczyła – nauczyła mnie innego patrzenia na świat, a także innego patrzenia na samą siebie. Nie robiłam wszystkiego od początku idealnie i nadal nie robię, ale od zawsze przyświecało mi hasło Pani Swojego Czasu „zrobione jest lepsze od doskonalszego”.
Tak właśnie było z blogowaniem. Wiedziałam, że będę musiała przyswoić sobie sporo nowej wiedzy i że może mi się nie udać, ale mimo wszystko spróbowałam. Jak mówi pewne przysłowie: „Małe kroki, które robisz do przodu, są lepsze niż duże, które tylko planujesz”, a idealnie reprezentuje to poniższy obrazek z demotywatory.pl:
Często pytacie, kiedy znajduję czas na pisanie?
Częściowo pisałam o tym już rok temu z okazji 1 urodzin bloga: tutaj Tam znajdziecie także informacje dlaczego w ogóle blogowanie i skąd nazwa. Ale wracając do tematu – powiem Wam, że to nie jest tak, że ja mam czas na prowadzenie bloga. Mam go tyle samo co każda inna matka, ale jeżeli naprawdę coś lubisz to zawsze znajdziesz na to czas. Jest tylko jedna powiedziałabym najważniejsza kwestia: musisz pożegnać się ze swoją strefą komfortu.
Co to jest strefa komfortu?
„Z psychologicznego punktu widzenia, strefa komfortu to wyimaginowana, mentalna granica, wewnątrz której zachowane jest twoje poczucie bezpieczeństwa, a poza nią, doświadczasz wielkiego dyskomfortu. Z twojego subiektywnego punktu widzenia, strefa komfortu to miejsce, gdzie twój rozwój osobisty prawie nie zachodzi.” [https://www.redbull.com/pl-pl/wychodzenie-ze-strefy-komfortu]
To po prostu nasz tryb życia codziennego – łatwiej nam robić coś automatycznie, nie zastanawiając się nad tym co robimy. Nie lubimy się uczyć nowych rzeczy – nasz mózg jest bardzo leniwy i włącza tryb „autopilot”. Natomiast porzucenie strefy komfortu to nic innego jak wyłączenie autopilota i nauczenie się czegoś nowego, a to nierozerwalnie związane jest z poświęceniem na to czasu, którego zawsze każdej matce brakuje. Niestety ale prawda jest taka, że w przypadku prowadzenia bloga musisz wielu rzeczy uczyć się ciągle od nowa – jak choćby ostatnio na potrzeby wpisu musiałam założyć kanał na YouTube i zdefiniować Playlistę. No niby są tysiące tutoriali, ale mimo wszystko nie było to całkiem łatwe i pochłonęło spory kawał czasu.
Jak to wygląda w praktyce?
A no tak, że zamiast leżeć wieczorem na kanapie z pilotem w ręce, siedzę z plenerem w ręce i zastanawiam się nad tematami na najbliższy miesiąc. Zamiast w sobotę rano wylegiwać się w łóżku wykorzystuję okazję, że dzieci jeszcze śpią i w ciszy redaguję tekst. Czasami w wolne popołudnie siadam i obrabiam fotki. Czasami wśród codziennego zgiełku próbuję zlepić kilka zdań, najlepiej ze słuchawkami w uszach i głośną muzyką zagłuszającą wrzaski dzieciaków. Czasami zamiast umyć podłogę siedzę i robię korektę tekstu. Tak, czasami prowadzę bloga kosztem domowych obowiązków, ale musicie zdawać sobie sprawę, że nie da się wszystkiego zrobić w ciągu 24h. Niejednokrotnie muszę wybierać i ustalać sobie priorytety – albo lśniąca podłoga albo tekst na bloga.
Czy ja coś z tego mam?
No właśnie…na prowadzeniu bloga póki co nic nie zarabiam, więc po co mi to wszystko? Przecież mogłabym usiąść na kanapie z pilotem w ręce i przewałkować całe mnóstwo seriali na Netflixie. Mogłabym. Ale wybrałam inaczej. Ekspertem w jakiejś dziedzinie nie jestem, ale lubię pisać. Lubię to, gdy zwykłymi słowami zlepionymi w tekst można dać drugiemu człowiekowi do myślenia, gdy zwykłymi słowami można zmienić perspektywę jego punktu postrzegania, gdy zwykłymi słowami można dać mu do zrozumienia, że można inaczej, że istnieje coś więcej niż tylko jego punkt odniesienia, że świat nie jest czarno biały, ale kolorowy.
Co więc daje mi blogowanie?
To takie coś, czego nie kupisz w sklepie, a jest bardzo wartościowe i nazywa się satysfakcja. Tą satysfakcje dajecie mi Wy, Wy czytelnicy. Satysfakcję dajecie mi , gdy regularnie zaglądacie na mojego bloga. Satysfakcję dajecie mi, gdy dostaję od Was wiadomości, że „dało do myślenia”. Satysfakcję mam, gdy jedna z Was pisze, że dzięki wpisowi na nowo przewartościowała swoje plany na przedświąteczny okres i chyba rzeczywiście musi poluzować gumkę w gaciach i podejść do tego bez spiny. Albo gdy któraś z Was pisze, że właśnie piecze pierniczki z przepisu z mojego bloga. Wtedy wiem, że to ma sens. Że to moje pisanie i poświęcanie czasu na to ma sens. A swoją drogą, to jak to możliwe, że Wam udało się wcześniej zrobić pierniki z mojego przepisu niż mi?
Co jeszcze?
Dzięki blogowaniu zdobyłam spory bagaż doświadczeń i wiedzy. Nauczyłam się naprawdę sporo, a to zwyczajnie dlatego że chciałam n.p. obróbki zdjęć. Bo o ile sama sobie fotek nie zrobię (dobra chyba ze samowyzwalaczem) i robi je mój mąż, to obróbki zdjęć podejmuję się już sama. Po pierwsze dlatego, że blog to mój biznes (bez dochodowy 😉 ale biznes), a ja lubię być samodzielna i niezależna i nie zbyt lubię się prosić. No wiecie, jak to jest w życiu codziennym…gdy proszę męża by obrobił fotki to słyszę „tak jutro”, a jutro znowu mówi że „jutro” i po kilku „jutro” mój post jest gotowy, ale brakuje mi fotki! A po drugie, bo każdy ma swoją wizję i upodobania co do fotografii i mojemu mężowi podobają się inne ujęcia niż mi. Jak mi kiedyś obrobił magiczną fotkę, to dla mnie to zdjęcie straciło całą magię i urok, ale on koncentrował się na mojej postaci, ja zaś na całości i głębi jaka przemawiała z tego zdjęcia. Dlatego właśnie, że ja wiem jak mają wyglądać finalne zdjęcia obrabiam je sama, bo wtedy nikomu nic nie muszę wyjaśniać . No i dzięki prowadzeniu bloga mam całą masę pięknych ujęć.
Nauczyłam się o wiele więcej!
Nie tylko o tym jak pisać teksty, co najbardziej się sprawdza, jakie są tendencje w mediach społecznościowych, kiedy publikować wpisy, jak robić zdjęcia i jak je obrabiać. Dzięki blogowaniu nauczyłam się wiele o samej sobie! Nauczyłam się, że pewne rzeczy trzeba sobie czasami odpuścić. Tego, że trzeba zadbać o samą siebie bo nikt za mnie tego nie zrobi. Tego, że jeżeli chcę to potrafię. Tego, że trzeba w życiu robić to, co sprawia nam przyjemność. Nauczyłam się, że mój czas jest ograniczony i nie muszę mieć wyrzutów sumienia odmawiając drugiemu człowiekowi. Nauczyłam się, że mając bardzo mało czasu potrafię świadomiej odpoczywać i cieszyć się wolnym czasem. Bo mimo, że mam ograniczony wolny czas, to staram się wykorzystywać go maksymalnie funkcjonując w 2 trybach, ale o tym w najbliższym wpisie.
Dziękuję Wam za to, że tu regularnie zaglądacie!
Pamiętam początki, gdy liczba zaglądających tu osób wynosiła 20, po pierwszym roku było Was tu około 40, a po 2 latach zagląda tu regularnie 100 osób. Niezmiernie mnie to cieszy i chciałabym Wam podziękować, za to, że tu jesteście – za każdy Wasz komentarz, za każde zostawione serducho i kciuka w mediach społecznościowych, za każdy mój udostępniony post, za każde Wasze słowo. Jest mi niezmiernie miło. Dzięki mnie ten blog funkcjonuje, ale gdyby Was tu nie było to wszystko nie miałoby najmniejszego sensu.
Na koniec chciałabym tylko dodać, że to nie sam cel, ale droga jaką do niego przebyłam wiele mnie nauczyła i jeżeli chcesz robić coś, co sprawia Ci przyjemność, to rób – życie jest zbyt krótkie by się nad tym zastanawiać.
Trzymajcie się ciepło!