Obyście go jak najczęściej dopuszczały do siebie…

 

Krzątała się pospiesznie po kuchni, ponieważ rzeczy które chciała ogarnąć, były wręcz nie możliwe do zrealizowania w czasie, który miała do dyspozycji. Robiąc wszystko w pośpiechu miała wrażenie, że kręci się w błędnym kole i ani jednej rzeczy nie kończy, ale wszystkie ma rozpoczęte. Zaczęty deser dla dzieci, naturalny sok dla zdrowia całej rodziny, obiad na jutro, kolację na dzisiaj i cały ten syf, który po tych przygotowaniach zostaje. W całym galimatiasie nawet nie miała czasu, by wyjąć tę jedną filiżankę i nacisnąć ten magiczny guzik na ekspresie do kawy. I lada moment trzeba było odebrać dzieci z imprezy urodzinowej…

 

Czasu nigdy wystarczająco.

I wtedy w kuchni rozbrzmiał ten donośny i zdecydowany głos:

    – Aniu!!! Gdzie Ty się tak spieszysz ?!

No właśnie – pomyślałam – przecież tak nie można, nie po to żyjemy, by się wiecznie spieszyć, a jednak ciągle się na tym łapię. Przecież mamy iść przez życie i przeżywać każdy dzień tak, by wieczorem móc przyznać samemu przed sobą, że to był fajny dzień.

 

Ten zdecydowany głos był moim własnym głosem.

To ta część mnie samej, która walczy ostatnio z krytykiem wewnętrznym. Walczy o to, by bardziej dbać o siebie. Walczy o to, by być dla siebie bardziej wyrozumiałą. Walczy o to, by łamać utarte schematy. Walczy o to, by dostrzegać samą siebie. Walczy o to, by się doceniać. Walczy o to, by czuć się kompletną od środka. Walczy o to, by nadać priorytety własnym potrzebom i pragnieniom. Walczy o to, by robić więcej rzeczy, które sprawiają, że chce się żyć. Walczy o to, by żyć i czuć tak, jak ja tego prawdziwie chcę. Walczy o to, by być szczęśliwym człowiekiem… i myślę, że każda z nas ma w sobie te dwa głosy – głos krytyka wewnętrznego, a także głos, który próbuje go zmiażdżyć.

Obyście właśnie ten drugi głos jak najczęściej dopuszczały do siebie.

 

A chwilę potem wjechał jeszcze kwaczący głos “mig mig” – jeżeli nie jesteście ze mną od samego początku, będziecie musiały w celu zrozumienia tej kwestii koniecznie zerknąć do tego wpisu:  Matka pędziwiatr – nie pożałujecie 😉

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *