Człowiekowi do szczęścia potrzeba naprawdę niewiele. Zmiana otoczenia i zmiana ludzi bardzo dobrze wpływa na każdego z nas, jedyny minus na urlopie jest taki, że spędzasz go z własną rodziną i nie możesz od niej uciec 🙈 Na zakończenie tegorocznego wypadu urlopowego uznaliśmy, że idealnym zwieńczeniem będzie wypad na raftingowy spływ pontonem. Spontanicznie, tego samego dnia udało nam się zarezerwować termin.

 

Czy byłam świadoma, co czeka mnie z własną rodziną wsiadając na ponton?
Absolutnie nie. Ja pragnęłam przygody i pięknych wspomnień. I o matko moja, dlaczego ja mam tak dziwne pragnienia….

Wybraliśmy firmę Posejdon, z lokalizacją w Nysie, oferującą spływy pontonowe oraz kajakowe po rzece Nysa Kłodzka, która na wybranych odcinkach jest rzeką spokojną i przyjazną dla rodzin oraz osób początkujących.

Na pokładzie muszą znajdować się minimum 3 osoby: dwie, które wiosłują, oraz sternik. Właściciel udostępnia wodoszczelne worki na telefony i plecaki, jednak w pontonie praktycznie nie ma takiej potrzeby, ponieważ jest sucho i nie dochodzi do chlapnięć. Każdy uczestnik wyposażony zostaje w kamizelkę ratunkową oraz otrzymuje pełne instrukcje przed wypłynięciem.

 

No i wypłynęliśmy.

Zapowiadało się na relaksujący dzień na wodzie, podczas którego można podziwiać malownicze krajobrazy i cieszyć się wspólnym czasem. Początki dryfowania na wodzie pontonem pokazały jednak, że jako rodzina kompletnie nie funkcjonujemy jako zespół! A to dlatego, iż każdy miał swoją teorię na temat tego, jak to wszystko powinno wyglądać, no i wiecie – nie może być pięciu kapitanów na jednej szalupie, ale po krótkim czasie, w miarę wolnym tempem – niczym skorupka orzecha na wielkim oceanie 🙈 – brnęliśmy do przodu….

Po drodze podziwialiśmy krajobraz i swawolnie pływające kaczki – co było oczywiście fajną atrakcją dla dzieci, ale kilka razy musieliśmy niestety odbijać się od brzegu o który zahaczaliśmy. Jakby to delikatnie ująć – ponton nie zawsze chciał płynąć zgodnie z naszymi oczekiwaniami… Najważniejsze, że płynęliśmy do przodu!

 

No ale jak wiecie – ja pragnęłam przygód…

W pewnym momencie, nasza praca jako załogi znów nie przynosiła oczekiwanych rezultatów, w efekcie czego płynęliśmy pontonem bardzo blisko brzegu i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt że NAD TYM BRZEGIEM – pośród wielu innych drzew – rosła wierzba, a my centralnie o nią zahaczyliśmy. I nie ma w tym kompletnie nic katastrofalnego, bo ja i mąż wiosłowaliśmy i nas gałęzie kompletnie nie dotknęły, podobnie jak naszej córki, która siedziała w środku pontonu, ale nasz syn był sternikiem i solidnie przeorało go gałęziami. W tym też nie byłoby nic katastrofalnego, bo jest odważnym nastolatkiem z nadmiarem pewności siebie i brakiem lęku!

 

Katastrofalne w tym wszystkim było to, że po tym, jak poharatały „nas”gałęzie, na pontonie mieliśmy dodatkowych pasażerów!

Bo z gałęzi pospadały różnorakiej maści długonogie, mięsiste zwierzątka, za którymi żaden z naszej rodziny nie przepada 🙈 Od tego momentu nasze dryfowanie wyglądało nieco chaotycznie, ponieważ kluczowa osoba, czyli sternik – nasz syn, skupiony i zajęty był tłuczeniem i zabijaniem wiosłem pająków, które były chyba bardziej przerażone niż on sam. I ja jako matka doskonale rozumiem jego frustrację i oburzenie, bo nie cierpię pająków i jak na prawdziwą matkę przystało, cieszyłam się, że to nie na mnie te pająki wylądowały 😂🙈

 

Pod koniec trasy ja i mąż wyraźnie czuliśmy już zmęczenie, a dyskusje naszych dzieci zdecydowanie nie ułatwiały płynięcia do celu. Niejednokrotnie realnie zastanawiałam się, czy nie powinnam ich… wyrzucić za burtę – ale potem przypomniałam sobie, że to jednak moje dzieci…

 

Jeżeli więc chcecie przeżyć rodzinną przygodę na krawędzi (pontonowej i psychicznej)  – polecam z całego serca 😉

No chyba, że Wy nie macie takich pragnień jak ja?!

 

Podsumowując – czyli jak to wygląda w praktyce?

  • Usługi raftingowe (ponton lub kajak) świadczy firma Posejdon (Facebook: Posejdon)
  • Właściciel przed przyjazdem wysyła lokalizację parkingu (Piątkowice 37 48-316 Piątkowice), na którym zostawiamy samochód, gdyż miejsce to jest jednocześnie metą spływu
  • Na parkingu jest toaleta, co jest bardzo istotne przy dzieciach 😉
  • Właściciel firmy zawozi nas na miejsce startu – ok. 11km od miejsca parkingu (Nysa ul. Al. Wojska Polskiego)
  • Cała trasa, liczy ok. 10 km i nam zajęła 2,5h – jest to wysiłek fizyczny (więc odradzam wybieranie się z całkiem małymi dziećmi), bo prawie całą drogę trzeba wiosłować i jak się domyślacie, to główne zadanie pada na rodziców
  • My natrafiliśmy na nieco pochmurny dzień, ale kiedy już słońce wyszło zza chmur, naprawdę przypiekało, więc na takie wypady polecam krem przeciwsłoneczny i czapkę lub okulary
  • Zalecam również zabranie jakiejś żywności dla dzieci, bo one zawsze są głodne w najmniej odpowiednim momencie, no i oczywiście wodę do picia
  • Radzę nie ubierać zbyt krótkich spodenek, bo siedząc na brzegu pontonu, a tam się właśnie siedzi  (nie w pontonie, ale bez obaw są zabezpieczenia na stopy, by nie wypaść) – przy zbyt krótkich spodenkach naprawdę poci się tyłek
  • weźcie także pod uwagę, że kapoty ratunkowe dodatkowo grzeją

 

Ogólnie fajna przygoda i wspomnienia, do których będziemy wracać z uśmiechem na twarzy 😉

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *