Tak się składa, że moje dziecko od pewnego czasu należy do MDP – Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej. Owa drużyna miała wczoraj po raz pierwszy okazję uczestniczyć i reprezentować naszą lokalną jednostkę OSP na zawodach strażackich, czemu towarzyszył też malutki stresik. Jedną z konkurencji była sztafeta, a synowi przypadł odcinek z przeskakiwaniem przez płotek.

 

Oczywiście w porannym popłochu nie zauważyłam, że moje dziecko zamiast tradycyjnej, czerwonej, strażackiej koszulki pod bluzę dresową założyło jakiś czarny t-shirt z ogromniastym nadrukiem. Kiedy więc na zawodach padło hasło, że ze względu na wysoką temperaturę, drużyna może wystartować w zwykłych koszulkach, bez bluzy dresowej, cóż innego pozostało niezastąpionej i niezawodnej matce, na którą zawsze można liczyć i która zawsze musi ratować z opresji, jak nie pojechać do domu po tę czerwoną, specyficzną koszulkę…

 

Czas start.

Można powiedzieć, że w tym momencie zaczął się już mój udział w sztafecie, a moim największym przeciwnikiem był jak zawsze czas, bo oczywiście zawody się już rozpoczęły i lada moment drużyna miała wystartować. Pędem pognałam więc do domu, otworzyłam wszystkie zamki naszej domowej twierdzy, wspięłam się na drugie piętro i nadal biegnąc otworzyłam szafę mojego dziecka. To była pierwsza przeszkoda – płotek, który musiałam przeskoczyć. Bo tam koszulki oczywiście nie znalazłam. Podbiegłam więc pełna nadziei do deski do prasowania, na której piętrzy się stos ubrań, licząc na to, iż właśnie tam będzie meta. Nic bardziej mylnego. Musiałam biec dalej.

 

Pozostała mi ostatnia opcja.

Skoro koszulki nie ma ani w szafie, ani na desce do prasowania, to na pewno jest w koszu na pranie. BINGO! I teraz powiem Wam kim jest MAMA – to taka osoba, która na wszystko znajdzie rozwiązanie – nawet na brudne rzeczy w koszu i niech bije się w pierś każda czytająca to matka, która też była w tej sytuacji.

Wyciągasz brudną koszulkę. Prasujesz – opcja na żelazku “para” powinna być ustawiona na max. Po wyprasowaniu spryskujesz koszulkę dezodorantem, tudzież jakimś perfum. Taaadaaaaam!!!!!! Pranie, suszenie i prasowanie w niecałą minutę.

 

Ale na torze tuż przede mną pojawiła się kolejna przeszkoda…

Pędzę z drugiego piętra prosto do samochodu, zamykam twierdzę na cztery spusty, wsiadam do auta i zdziwienie! Tylko nie to – najgorsza z opcji!!! W stacyjce samochodowej nie ma kluczyka :/ Szukam więc po kieszeniach spodni, ale tam ich nie ma… szukam w mojej ekstremalnie zatłoczonej torebce, ale tam też ich nie ma… diabeł znów ma ze mnie ubaw po pachy… Pędem biegnę po kluczyk zapasowy, ale by się do niego dostać muszę rozbroić twierdzę domową…

Wsiadam do samochodu i pędzę na zawody. Mimo, iż oficjalnie udziału w zawodach nie brałam, to jak zawsze wzięłam udział w sztafecie “dla dobra dziecka” pokonując wszystkie przeszkody na torze i licząc w duchu, że ktoś finalnie wręczy mi złoty medal za te wszystkie moje starania.

 

Sztafeta – jak biec, nie biorąc w niej udziału?

Z jęzorem na wierzchu, by na mecie mieć satysfakcję, że dało się z siebie wszystko.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *