„Korona wirus jest fatalny dla naszej psychiki, ale jest nadzieja, że teraz będzie lepiej”. To wycinek artykuły jednego z internetowych portali, na którym podsumowano lockdown i zmagania z korona-wirusem ubiegłego roku. Dziś już wiemy, że to nie był koniec, bo obecnie zalała nas trzecia fala pandemii. Nie będzie aż tak źle? No cóż – jesteśmy dokładnie w tym samym miejscu, co rok temu, ale niestety z dużo większym obciążeniem psychicznym.
Łączenie nauczania zdalnego z pracą zdalną, ociągająca się wiosna i notoryczny brak słońca, nadpobudliwe i kapryśne dzieci, brak czasu dla siebie i chwili wytchnienia, brak jakiejkolwiek perspektywy na najbliższą przyszłość i brak wizji na urlop daje mi się porządnie we znaki. Zresztą nie tylko mi, bo wiem, że wiele z was ma podobnie. W głębi serca każdy z nas liczył po zimie na odrobinę normalności, ale obecnie po raz kolejny wszystko jest inne, tylko nie normalne. Przed nami kolejne święta pod znakiem obostrzeń. Większość z nas jest sfrustrowana, bezradna, poirytowana, zmęczona.
Gdzie tu szukać pozytywów?
Należę do osób podchodzących do życia optymistycznie, raczej zawsze staram się szukać plusów danej sytuacji i mam mnóstwo energii do działania, ale ostatnio i mi coraz częściej tej energii brakuje. W pracy bywam nieskoncentrowana (choć to może być objaw pocovidowy), często jestem rozkojarzona, mam wrażenie, że zalegam non stop z całym mnóstwem rzeczy w domu i nie potrafię się ogarnąć, na niekończące się pytania dzieci lub męża reaguję rozdrażnieniem, a błahostki totalnie wyprowadzają mnie z równowagi. Nie piszę Wam tego, żeby się nad sobą poużalać, ale dlatego, że wiem, że nie jestem sama i przeżywa to chyba większość z nas.
Małe przyjemności…
Łapię się czegokolwiek. Kupuję świeże kwiaty, żeby osłodzić sobie rzeczywistość. Kupiłam ostatnio nawet jakiś ciuch na poprawę humoru. Wychodzę z dziećmi na świeże powietrze, żebyśmy wszyscy przewietrzyli głowy i odpoczęli od mediów. Ale to wszystko i tak czasami średnio pomaga. Mam gorsze i lepsze dni, ale wiecie – skoro ja, niepoprawna optymistka mam problemy z dostrzeganiem pozytywów tej całej sytuacji i widzę, jaki ogromny negatywny wpływ ma to na psychikę człowieka, cóż mają powiedzieć osoby, które są psychicznie bardziej narażone na skutki tej całej pandemii? Dzieci? Cóż – moje bywają ostatnio złośliwe, nieznośne i pyskate (co nie zmienia faktu, że potrafią też być kochane) – u nich to całe przytłoczenie pandemią objawia się właśnie w taki sposób. Ciągłe kłótnie i szarpaniny – już na dzień dobry.
Czy będzie lepiej?
Tego nikt nie wie. Kolejne mutacje i bezradność polityków, nie tylko w Polsce, ale i za granicą pokazują tylko, że sobie nie radzimy i nie znajdujemy rozwiązań na dłuższą metę. Obciążony jest rząd, pracujący pod presją rodzice, uczące się zdalnie dzieci, nauczający zdalnie nauczyciele i pedagodzy, samotne osoby starsze, przedsiębiorcy, którym wpływy zredukowały się do zera, osoby w zawodach medycznych, które pracują ponad swoje siły, kurierzy, którzy mają do rozwiezienia ogrom paczek…. Mogłabym tak wymieniać bez końca – dotyka nas to wszystkich. A do tego pojawiające się informacje w gronie najbliższych, że osoby po covidzie przechodzą go po raz drugi i to nawet gorzej niż za pierwszym razem, a także osoby, które się zaszczepiły. Jakoś to nie napawa optymizmem.
Dla nas wszystkich nie jest to łatwy czas!
Kryzys goni kryzys, balansujemy między wariactwem i chaosem, rzeczywistość przecieka nam między palcami, ale jakby mało tego było, niektórzy ludzie zapadli na demencję i totalnie wyparli takie uczucia jak życzliwość i empatia. To jest chyba najbardziej przykre, że pandemia pokazuje prawdziwe – niestety także te brzydkie oblicze wielu ludzi. Bądźmy dla siebie wyrozumiali, nie czepiajmy się o drobnostki, odpuśćmy trochę dzieciom – wszyscy jedziemy na tym samym wózku, to przynajmniej zachowajmy odrobinę ludzkiej godności i szanujmy swojego bliźniego. Nie wiesz jaki dramat rozgrywa się w sercu drugiej osoby, którą spotykasz na swojej drodze. Nie wiesz, czy ta osoba nie zmaga się z depresją. Nie wiesz czy zastanawia się nad popełnieniem samobójstwo. Cała ta sytuacja jest dla wszystkich ogromnym obciążeniem psychicznym.
Wirus jest groźny!
Owszem, jest groźny bo jest nieobliczalny. Ale on nie niszczy nas tak bardzo, jak my czasami siebie sami. Bądzmy dla siebie bardziej wyrozumiali, każdy z nas tego potrzebuje. Tych małych gestów. Dzień dobry, dziękuję, miłego dnia. Chociażby rzucone gdzieś tam przez płot w bezpiecznej odległości. Wszyscy jesteśmy przemęczeni, ale nie pozwalajmy na to, by to zabiło w nas ludzkie odruchy wobec drugiego człowieka.
Nie pozwólmy by COVID byl wirusem, który wyniszczył w ludziach to co najcenniejsze – człowieczeństwo.