Wyszła.

 

Zdjęła swój ulubiony, lekko schodzony szlafrok i odwiesiła go na swoje miejsce. Założyła jedne z wygodniejszych spodni i równie wygodny T-shirt, potrzebowała dziś tej świadomości wygody dla samej siebie, bo i tak czuła już lekki ścisk w żołądku. Na toaletce w sypialni zostawiła swoją biżuterię na wyjątkowe okazje, dziś nie miała potrzeby jej ubierać. Dzisiaj dla dodania sobie otuchy założyło proste, złote, minimalistyczne kolczyki. Jej ulubione.

Umyła zęby i nałożyła na twarz swój ulubiony krem. Zrobiła też lekki makijaż, by poczuć się dobrze. Wykonywała te czynności bardzo automatycznie, a jednocześnie bardzo świadomie, bo wiedziała, że czeka ją ciężki dzień. Dla własnego dobrego samopoczucia delikatnie spryskała dekolt i nadgarstki swoimi ulubionymi perfumami.

Na biurku w gabinecie zostawiła stertę z papierami, których nie zdążyła uporządkować, ale pomyślała, że nie jest to aż tak pilne i zrobi to, kiedy wróci. Zaparzyła sobie kawy i tego ranka siedząc na tarasie, delektowała się jej smakiem i porannym słońcem, które dawało niesamowite ukojenie. Czy się bała? Owszem. Bała się, jak każdy inny człowiek, który z jakichś powodów musi poddać się operacji.

Ale była człowiekiem, który niezależnie od napotykanych w życiu trudności, zawsze szukał pozytywnych aspektów. Była człowiekiem dobrym, serdecznym, uśmiechniętym – takim, który pokłada wiarę w tym, że wszystko w życiu ma swój cel. Wiedziała, że oddaje się w ręce najlepszych specjalistów – nie miała co do tego najmniejszych wątpliwości. Przecież miała jeszcze mnóstwo planów, które chciała zrealizować.

Jej ulubiony szlafrok wisi tam, gdzie go zostawiła. Jej kolczyki nadal leżą na toaletce, a sterta papierów nadal czeka na stole. Bo przecież miała wrócić. Kiedy wychodziła, była pełna nadziei. Wyszła. Ale już nie wróciła. Wyszła i odeszła na zawsze, zostawiając po sobie ogromną pustkę i ból, który wypełnia serca najbliższych.

 

Czasami te dramaty, które rozgrywają się  tuż obok nas, dają nam najwięcej do myślenia, bo przecież to mogła być moja mama, bo przecież to mogłam być ja sama… żyjemy pełni wiary i planów na przyszłość, ale tak naprawdę nie wiemy, co ona nam przyniesie i z czym przyjdzie nam się w życiu zmierzyć…

 

Ściskam wszystkie dobre istoty, które utraciły swoje mamy…

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *