Spora część kobiet postanawia latem jedno – że schudnie, ale ja postanowiłam coś zupełnie innego. Analizowałam moją codzienność i nie dokonałam żadnego odkrycia, ale doszłam do wniosku nam wszystkim znanego! Nie oszukujmy się – macierzyństwo mocno nas ogranicza. Strasznie mnie to wkurza i myślę, że niejedną z Was także. Wiadomo, że kochamy nasze dzieci ponad wszystko, ale czasami chciałybyśmy być tylko dla siebie, czyż nie? Móc po prostu realizować to, czego same pragniemy. Lato niby temu sprzyja, a jednak nie do końca.

 

Każde lato kończyło się w minionych latach u mnie bardzo podobnie. Miałam jego niedosyt. Byłam zawiedziona tym, że nie zdążyłam się nim nacieszyć i zniesmaczona wizją nadchodzącej jesieni i zimy. Praca przy komputerze, a po nich domowe obowiązki, w tym także ogarnianie dzieciaków i planowanie im idealnych wakacji – ciężko w tym wszystkim znaleźć czas dla siebie. Bardzo często w tym całym planowaniu i tego co “muszę”, zapomniałam o tym najważniejsze – czego chcę ja. I to pytanie właśnie sobie zadałam, nim rozpoczęło się lato.

 

Co chciałabym powiedzieć samej sobie, kiedy będzie kończyć się lato?

Odpowiedź była prosta. Chciałabym móc powiedzieć, że widziałam mnóstwo zapierających dech w piersiach zachodów słońca. Chciałbym móc powiedzieć, że jadąc moim rowerem, pokonałam wystarczającą ilość kilometrów, że czułam wiatr we włosach i dotyk słońca na twarzy, że mknąc polnymi i asfaltowymi ścieżkami miałam poczucie wolności. Że pokonując trasy w towarzystwie mojego syna lub psiapsiółek prowadziłam inspirujące dialogi, które zmieniają moją perspektywę patrzenia na świat i które dają mi siłę do działania. Że mogłam tego lata robić, to co uwielbiam – jeździć rowerem.

A potem postanowiłam to zrealizować.

Jeżdżenie rowerem, to jest coś, co naprawdę uwielbiam. Tego lata jeżdżę nim regularnie co drugi dzień. Mam z tego ogromną satysfakcję. Nie zawsze jest łatwo, bo choć zazwyczaj wyruszam jeszcze póki jasno, bywa i tak, że startuję dopiero o zmroku. Czasami muszę się zmierzyć z moją wewnętrzną świnię. Ale mam to poczucie, że robią coś dla siebie, coś co uwielbiam. Wracam z tych długich wypadów rowerowych umęczona. Ale i wewnętrznie zadowolona. Uśmiechnięta. Z głową wolną od trosk. I wiem, że gdy minie lato, będę mogła śmiało powiedzieć że wykorzystałam je w pełni. I że nie czują żadnego niedosytu.

A Ty? Co chciałabyś móc powiedzieć samej sobie gdy minie lato?

 

 

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *