Bardzo często traktujemy dzieci, jak kogoś mniej inteligentnego. Kogoś, komu nie mówi się całej prawdy, lub ujmując to inaczej – kogoś, kogo się okłamuje. Ale tylko dlatego, że dzieci nie mają tyle doświadczenia, co my sami, nie oznacza to, że nie potrafią zrozumieć pewnych rzeczy. One są bardziej bystre niż nam się wydaje i być może pewne rzeczy trzeba im wytłumaczyć prostym językiem, ale zrozumieją. Zazwyczaj okłamujemy dzieci dla “ich dobra”, wynika to z tego, że chcemy je chronić, pytanie tylko: przed czym?

 

Opowiem Wam pewną historię z mojego dzieciństwa. Od zawsze na podwórku mojej babci, która mieszkała obok nas, jak w większości domostw tamtego czasu na łańcuchu przy budzie wisiał pies. Pies moich dziadków wabił się Bella. Nie był jakimś psem do głaskania ani zabaw, ale głośno i zjadliwie oznajmiał przybycie na teren gości, zarówno tych proszonych, jak i nieproszonych. Taki zwykły kundel podwórkowy. Był jaki był, ale był. Pewnego dnia, kiedy radośnie wybiegłyśmy z siostrą na podwórko od razu zauważyłyśmy, że jest łańcuch i buda, ale pies zniknął. Pierwsze pytanie zostało oczywiście skierowane do naszych rodziców, gdzie jest Bella? Jak się dowiedziałyśmy, udało jej się przecisnąć łebek przez obrożę i uciekła. W miarę racjonalne wytłumaczenie dla nas dzieci, więc nie drążyłyśmy tematu i zajęłyśmy się zabawą. Tak się składa, że nasza baza podwórkowa, w której m.in. gotowałyśmy obiadki z piasku znajdowała się wtedy w starej stodole, a podczas robienia toru babkowego musiałyśmy koniecznie dodać kilka stokrotek, które rosły za stodołą. Wiec wybiegłam za tę stodołę i co ukazało się moim oczom?

 

Pies. Zdychający pies.

Któremu albo podano coś na uspanie, albo zdychał ze starości. Widok nie był przyjemny, a tym bardziej uczucia, które mi wtedy towarzyszyły. Bo problemem wcale nie był zdychający pies, tylko fakt, że moi rodzice mnie okłamali. I pamiętam, że pomyślałam wtedy, dlaczego po prostu nie powiedzieli mi prawdy? Bo byłam dzieckiem, ale… przecież bym zrozumiała. Zamiast tego, pokolorowano rzeczywistość. Pytanie dlaczego? Żeby mnie chronić? Psy odchodzą z tego świata i choć towarzyszą temu trudne emocje, bo jednak jest to jakieś przywiązanie – nawet do psa, który tylko i wyłącznie wisiał przy budzie, to te trudne emocje też są nam potrzebne. Ostatecznie wyszło zatem całkiem nie tak, jak miało być, bo dowiedziałam się prawdy i jedyną lekcją, jaką wyniosłam z tej sytuacji to ta, że mnie dziecko traktuje się inaczej, mniej poważnie.

 

Pamiętam też, co kiedyś opowiedziała mi moja znajoma.

Miała ona małżeńskie problemy i bardzo jej to ciążyło. Ciągłe kłótnie z mężem, przepychanki o błahostki, godzenie się i w kółko tak samo, totalnie nie zgadzały się z wizerunkiem małżeństwa, które wyniosła z domu. Rodzice NIGDY się nie kłócili, zawsze żyli w harmonii i zgodzie i nie dawało jej to spokoju, dlaczego jej małżeństwo nie jest tak idealne, jak małżeństwo jej rodziców. Zwierzyła się więc pewnego razu swojej mamie, iż ma pewne obawy, czy wszystko z nią samą jest w porządku, bo miała do tego sporo wątpliwości, skoro nie potrafiła zbudować NORMALNEJ relacji ze swoim mężem. W odpowiedzi usłyszała, że jej mama i tata też się kłócili, aż nazbyt często, ale w ukryciu, bo przecież dzieci trzeba chronić, przecież nie muszą o wszystkim wiedzieć.  Niestety, ta pokolorowana rzeczywistość przyczyniła się do tego, że obraz małżeństwa tej kobiety był totalnie skrzywiony. Przecież kłótnie w małżeństwie są normalne, a gdyby ich nie było, świadczyłoby to o tym, że jedna ze stron absolutnie nie ma swojego zdania. Chcieli dla dziecka dobrze, chcielic je chronić, a wyszło inaczej.

 

Kto z Was nigdy nie skłamał przed dzieckiem?

Pytanie, dlaczego tak często koloryzujemy rzeczywistość? Żeby dzieci chronić przed czym? Przed życiem? Bo śmierć jest częścią życia, w każdym udanym związku zdarzają się kłótnie i sprzeczki, koty i psy giną pod kołami samochodów, czasami mamy zły dzień i nie mamy ochoty z nikim gadać, a niektórzy ludzie nie będą nas lubić i to się nigdy nie zmieni. Dzieci potrafią zrozumieć więcej niż nam się wydaje, a pozytywne emocje są nam tak samo potrzebne, jak i negatywne. One kształtują charakter, uczą pokory. Obchodzenie się z trudnymi emocjami jest bardzo ważną lekcją.

 

Jeżeli będziemy dzieciom robić z życia teatrzyk, to mogą sobie nie poradzić w dorosłym życiu, bo wtedy przestanie być kolorowo, wtedy zderzą się z prawdziwą rzeczywistością i emocjami, a one zwyczajnie mogą być na to niegotowe,  bo rodzice chcieli je chronić.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *