Witajcie w 2020 roku! Jak się macie? Jakie plany i postanowienia na nadchodzący rok? Niech zgadnę – schudnąć? Zdrowiej się odżywiać? Mniej się denerwować? A który to już rok z kolei te same postanowienia? Ja do tej pory też robiłam postanowienia, ale stwierdziłam, że tym razem będzie inaczej! Dlaczego? Dla mnie miniony rok był mega pracowity i dlatego postanowiłam, że ten nadchodzący będzie inny. Będzie rokiem przyjemności i dlatego obiecałam sobie kilka rzeczy.
Powiem Wam dlaczego postanowiłam nie robić postanowień.
Po pierwsze – bo większość rzeczy i tak robimy na poczekaniu, kiedy w naszej głowie zrodzi się myśl, często działamy intuicyjnie tu i teraz i nie czekamy na jakiś magiczny okres, żeby wdrożyć to w życie.
Po drugie – co wynika z punktu pierwszego, kilka dobrych nawyków wprowadziłam w moje życie w ciągu minionego roku nie czekając na symboliczną datę 01 stycznia. O tym przygotuję Wam kiedyś osobny wpis.
Po trzecie – i najważniejsze, ze względu na czas.
Czas. Ile go mamy?
Powiem Wam, że zakładając bloga wyszłam z założenia, że będę publikować wpisy 1 raz w tygodniu. Byłam świadoma tego, że na początek działalności bloga to naprawdę niewiele, idealnie w takim przypadku byłoby publikowanie 1 wpisu dziennie, ale zdawałam sobie sprawę jak wygląda moja codzienność: praca, dzieci, dom. Więc mimo tego, że jestem optymistką, w tym wypadku trzeba było podejść do tego realistycznie i założyłam publikowanie 1 wpisu tygodniowo.
Co mogę powiedzieć po roku blogowania?
Że 1 tydzień to cholernie krótki czas. Jeżeli czyta to ktoś, kto nie ma dzieci może nie ma takiego wrażenia, ale ja czasami budzę się w poniedziałek i jak za pstryknięciem palca jest już piątek. Też tak macie? Co innego, gdy Twoje dzieci to przedszkolaki – bez obowiązków i zobowiązań. Oblicze rodziny zmienia się jednak drastycznie, gdy dziecko wkracza w świat szkolny. I żeby nikt z Was nie myślał, że odrabiam lekcje za moje dziecko i pakuję mu tornister. Absolutnie nie, bo chcę, żeby był samodzielny, ale mimo tego, często dzieci potrzebują naszego wparcia, porady, a czasami odrobiny nadzoru. Nie możemy zapominać, że one też dopiero się uczą, co to znaczy być odpowiedzialnym. Ale nie odbiegając od tematu.
Fakty są takie, że praca na etacie w połączeniu z dziećmi i związanymi z tym obowiązkami domowymi nie pozostawia zbyt wiele przestrzeni na wolny czas dla samej siebie. Żyjemy od poniedziałku do piątku, tygodnie mijają w expresowym tempie, a pociąg codzienności zwalnia nieco tylko w weekendy, ale i te mijają zbyt szybko.
Co sobie uświadomiłam?
Sam fakt, że przygotowywałam wpisy tygodniowo uświadomił mi jeszcze bardziej, jak ulotny jest tydzień, miesiąc, a nawet rok. Miesiąc to zaledwie 4 weekendy. To naprawdę niewiele. Na kwartał przypada nam zaledwie 12-14 weekendów. Niby nie tak mało, ale wliczając w to niezapowiedziane choroby dzieci, nasze choroby, wyjazdy naszych dzieci w ramach dodatkowych zajęć jak piłka nożna, czy taniec, w których chcemy też uczestniczyć i inne nieprzewidziane okoliczności to wolnego czasu, który mamy do dyspozycji jest naprawdę niewiele. Patrząc wstecz na miniony rok i na mnie samą jako osobę postanowiłam nie robić postanowień, ale złożyć sobie kilka obietnic.
Obietnice, które złożyłam sobie w Nowym Roku:
1. Mieć czas.
Mieć czas dla drugiego człowieka. Też macie takie uczucie, że zbyt rzadko odwiedzacie ludzi z którymi lubicie spędzać czas? Że ciągle coś wypada i przekładacie termin spotkania? Ja niestety tak. A jeżeli już ktoś spontanicznie mnie odwiedzał to też nie byłam tym zachwycona, bo przy sporym obciążeniu obowiązkami, jakie ma miejsce w moim życiu, takie niezapowiedziane wizyty totalnie rozwalały mój rozplanowany dzień. Zmieniłam to nastawienie. Przecież co się odwlecze to nie uciecze, powinnam się cieszyć, że ktoś chce mnie odwiedzić.
A poza tym lubię taki kontakt międzyludzki i ostatnie spotkania z pewnymi osobami tylko utwierdziły mnie w tym przekonaniu. Przygotowaliśmy z synem słoik rosołu oraz kilka słodyczy, które dostarczyliśmy osobiście nieco biedniejszym osobom mieszkającym w naszej wiosce. Naprawdę miło było widzieć wdzięczność, która malowała się na ich twarzy. Dla mnie nic wielkiego ugotować rosół i oddać część słodyczy, których u nas i tak pod dostatkiem, a dla kogoś jednak bardzo wiele. Zwykły ludzki gest oraz reakcja, która na długo pozostanie w mojej pamięci.
2. Częściej mówić nie.
Mieć czas dla drugiego człowieka – owszem, ale czasami trzeba też umieć powiedzieć NIE. Zawsze byłam taka, że pomagałam innym, ale w dzisiejszym świecie trzeba trochę być egoistą, bo jeżeli chcemy być dobrą duszą dla wszystkich i wszystkich wkoło zadowalać, to w końcu jedynymi niezadowolonymi osobami będziemy my sami. Nie jesteś jedyną osobą, która może komuś pomóc.
3. Więcej przygód.
Więcej przygód, a tych nie da się przeżywać siedząc w domu, dlatego chciałabym częściej organizować jakieś 1- lub 2-dniowe wypady i wyjazdy w weekendy. Niestety z doświadczenia wiem, że jeżeli nie zrobię rezerwacji z kwartalnym wyprzedzeniem, to prawdopodobnie nie zrobię jej wcale, bo wydarzy się coś, czego nie planowaliśmy: urodziny ciotki, imieniny wujka, nadgodziny w pracy, itd. Dlatego wpisuję w mój smatfonowy kalendarz w każdym kwartale wydarzenie: „rodzinny weekend / rezerwacja”. Tym sposobem nie zapomnę żeby to zaplanować, a wtedy najlepszą wymówką na nie pojawienie się na imprezie u ciotki będzie rezerwacja, której nie da się przecież odwołać.
Chciałabym spędzać więcej weekendów poza domem, by pokazać dzieciom świat z perspektywy przygód związanych z podróżowaniem.
4. Delektować się.
Delektować się smakiem i chwilą tego, co znajduje się na moim talerzu. A co za tym idzie – bardziej zwracać uwagę na to co jem i poświęcić tematowi jedzenia trochę czasu. Bo my wszyscy chcemy się zdrowo i świadomie odżywiać, ale nie chcemy tracić na to czasu, którego i tak mamy za mało. No niestety, tak się nie da. Jedno wyklucza drugie. W minionym roku zdarzało się dosyć często, że obiad jadłam ogarniając dom w tzw. „międzyczasie”, zajadając między wykonywaniem jednej, a drugiej czynności. Obiecałam sobie, że tak już robić nie będę.
5. Bardziej dbać.
Bardziej dbać o siebie. O relaks. O to, by czasami usiąść z herbatką w ręku i poczytać książkę. By zanurzyć się w wannie pełnej piany, przy blasku świec, z kieliszkiem wina w ręce (ha! wiem! to nie będzie łatwe, ale obiecałam sobie, więc dotrzymać muszę!). By posłuchać podcastu na który mam ochotę. By bardziej dbać też o moje relacje z mężem, dla którego często brakuje czasu. By spontanicznie odwiedzić kogoś, kogo dawno nie widziałam. By robić to, na co mam w danej chwili ochotę.
Obiecałam, to i dotrzymać muszę!
Obiecałam sobie, że w tym roku bardziej zwolnię i bardziej świadomie będę przeżywać każdy miesiąc, każdy tydzień, każdy weekend, każdy dzień. Bardziej świadomie przeżywać czas, bo on już nigdy nie wróci.
Jak zawsze miło się czytało , każdy z nas ma jakieś postanowienia ale każdy sìę nie zastanawia że zegar tyka doprzodu każdy normalny myśli co będzie jutro ,ja postanowiłem zwolnić tępo pojechać gdzieś chociaż nałikend nieplanowac bo spontan jest najlepszy korzystać z życia .Zawsze czekam na twoje wpisy i czytam jak lekturę w szkole.
Dziękuję bardzo 🙂
Hallo ;
Pies Od sasiadki z dolu chcial mie ugryzc ale mialem szczescie bo poczulem jego zeby na moim Nadudziu ale skory mi nie przegryzl.
Jakis dziwny najpierw ucieka do tulu a potem w sekundzie jest przy tobie i chce cie ugryzc.
Hmmmm….nie wiem jaki to ma związek z moim postem, ale przyjmuję do wiadomości!