Wiecie, że jeszcze niedawno było lato i ja byłam w doskonałej formie? Miałam sześciopaka na brzuchu. Wiem, wiem… trudno było go zauważyć, ponieważ przykrywała go warstwa tkanki tłuszczowej. Ta franca po prostu nie chce sobie pójść. No i nastała jesień, a ona nadal ze mną jest. Ostatnio siedząc na łóżku przed lustrem podczas ubierania rajstop stwierdziłam, że po “sześciopaku” nie zostało ani śladu, jest za to solidnie wyrzeźbiony “sześciofałd”.

 

A ja naprawdę robię ostatnio wszystko, żeby utrzymać swoją wagę. Bardzo dużo biegam. Serio. Najbardziej ulubiona przeze mnie trasa, to ta z kanapy do lodówki, a ta franca na brzuchu nadal nie zmienia swojej objętości. Nie wiem co jest grane…

Co do teorii że, aby mieć płaski brzuch, trzeba jeść płaskie jedzenie – no cóż, przetestowałam na sobie i nie sprawdziło się. Pizza, czekolada i naleśniki nie pomogły w utrzymaniu wagi. Dlatego teraz jem głównie drób i nabiał. Niestety waga nadal rośnie. Więc coś z tym ptasim mleczkiem musi być nie tak.

Generalnie doszłam do wniosku, że najlepszym sposobem by schudnąć nie są jakieś wypasione ćwiczenia, ale poruszanie głową w prawo, w lewo i jeszcze raz w prawo. Czynność tę należy powtarzać za każdym razem, gdy ktoś pyta, czy chcemy jeszcze kawałek ciasta albo obiadową dokładkę.

 

Mam pewne podejrzenie, od czego tak ostatnio tyję.

To szampon, którego używam i który spływa po całym moim ciele. Podobno ten szampon zwiększa objętość, no więc wiadomo skąd objętość mojego brzucha. Dlaczego jednak te produkty, które zwiększają objętość działają, natomiast te, które mają coś zwalczać, to typowy chwyt marketingowy? Reklamy naprawdę nas oszukują, ja już drugi tydzień smaruję brzuch Ludwikiem, a tłuszcz trudny do usunięcia nadal nie znika. Ogólnie jak się ostatnio ważyłam, doszłam do pewnego wniosku – to nie jest problem z moją wagą:

 

JA JESTEM PO PROSTU ZA NISKA!

Dlatego kupiłam sobie herbatkę wspomagającą spalanie tkanki tłuszczowej. Dziwnie smakuje w połączeniu z kawałkiem tortu, no ale czego się nie robi dla  wymarzonej sylwetki. Może moim problemem jest fakt, że jadam zbyt późno kolację i stanie się ze mną to, co z niektórymi jaskółkami:

Taaa…wiem, że jesteście zaskoczeni, ale pingwiny to jaskółki, które jadły po godzinie 18:00.

 

A może to fakt, że dzisiaj mija dokładnie pół roku.

Pół roku od kiedy jutro rano będę ćwiczyć. To dobra okazja, by uczcić ten dzień kawusią z kawałkiem ciasteczka. Jedyne dobre wiadomości to takie, że przymierzyłam zimowe ciuchy i zmieściłam się w coś sprzed pięciu lat! Uwierzycie??? To wspaniałe uczucie. Sama nie mogłam uwierzyć, że czapka nadal mi pasuje.

A tak serio?

Nie ważne jak wyglądasz, ważne co nosisz w sercu, a jeżeli sama ze sobą czujesz się źle, bo jesienne wieczory naprawdę nie sprzyjają dobremu samopoczuciu, za to sprzyjają podjadaniu i leniuszkowaniu (mówię z doświadczenia) – to weź coś postanów! Postanów skończyć z wymówkami! Wiem, że grudzień to trudny czas, bo pełen jest kalendarzowych wydarzeń, ale jest to też czas, kiedy my kobiety (nie ograniczajmy się do roli matki!) powinnyśmy pomyśleć odrobinę o sobie. Aby zmobilizować samą siebie, wpadłam na pewien pomysł! Tym wpisem inicjuję akcję:

 

SPACERY Z OPONKĄ!

Jeżeli macie ochotę (musicie ją mieć!) i możliwości, zapraszam okoliczne mamy (z oponką lub bez) do przyłączenia się do grupowych spacerów! Będzie ruch, przewietrzona głowa i chwila odpoczynku od dziecięcego lamentu! A i będą inne mamy, więc możemy sobie wspólnie ponarzekać! No i w piątki nie trzeba nikogo poganiać do łóżek!

  • Ruszamy w ten piątek 02.12.2022!
  • Startujemy o godz. 19:30.
  • Zbiórka przed Restauracją Śtantin!
  • Zabieramy ze sobą wygodne buty i dobry humor 😉
  • Rozgrzewające napoje (oczywiście, że HERBATA) we własnym zakresie 🙂

 

Trzymajcie się ciepło! I mam nadzieję – do zobaczenia!

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *