Moje rozmowy z Bogiem… zazwyczaj pełne są pytań. Też macie czasem tak, że robicie coś intuicyjnie, a potem w myślach kierujecie do Pana Boga pytanie: „Dlaczego?”. Ostatnio znów przytrafiła mi się właśnie taka, zupełnie dziwna sytuacja.

 

Musiałam pojechać do Ozimka dość późną porą, ponieważ miałam tam pewną sprawę do załatwienia, którą na szczęście udało mi się szybko zrealizować. Wyjechałam z parkingu i minęłam przystanek autobusowy, na którym stała starsza, dość biednie wyglądająca kobieta, próbująca złapać „stopa”.

Zazwyczaj nie zabieram osób na stopa, a poza tym jechałam tylko do pobliskiego zajazdu, żeby zawrócić i udać się w drogę powrotną. Jednak nawet jadąc po drugiej stronie drogi — w kierunku przeciwnym do tego, w którym ona machała — ta kobieta weszła na pół jezdni energicznie gestykulując, iż byłam przekonana, że coś musiało się stać, a ja człowiek dobrego serca nie mogę tak obojętnie przejechać obok. Opuściłam szybę i zapytałam:

 

„Czy mogę Pani w czymś pomóc? Czy coś się stało, że tak histerycznie gestykuluje Pani na pół jezdni?

„Nie, nic się nie stało. Czy mogłaby mnie Pani podrzucić do Lidla?” — odpowiedziała.

 

Starsza pani była schludnie ubrana, ale raczej sprawiała wrażenie osoby z niższej klasy społecznej, więc pomyślałam… no dobra… może rzeczywiście autobus nie jedzie o tej godzinie, a biedna nie ma jak dostać się na zakupy, a ja mam auto – co do którego też mam wiele zastrzeżeń, bo nie jest już najnowszej generacji, no ale dupę mi wozi, więc czemu  miałabym się nie podzielić i kogoś po prostu podrzucić…

– „No niech Pani wsiada” – rzuciłam uprzejmie. Pytam „gdzie jest ten Lidl, bo ja nie tutejsza i się nie orientuję?” 

– „Tutaj musi Pani jechać prosto, na rondzie w lewo a potem już będzie go widać. A to gdzie Pani jedzie?” – spytała.

– „Ja przyjechałam z daleka, bo musiałam załatwić pewną sprawę i jadę do Opola.” 

Na co pani spokojnym tonem, z uśmiechem na twarzy i rozbawieniem oznajmiła:

– „No… acha.. no to ja też pojadę do Opola.”

 

Mnie już lekko wmurowało w siedzenie samochodu.

Totalnie zdębiałam.

– „Ale jak do Opola?” – pytam – „Ale, że co? Do Opola do Lidla?”

– „No, tak, jak Pani jedzie do Opola, to ja też pojadę do Opola. I sobie tam w Opolu pochodzę.”

W myślach kieruję roszczeniowe słowa do Ojca Wszechmocnego:

 

Dlaczego ja zawsze muszę być tym „dobrym człowiekiem” i wychodzić na tym jak Zabłocki na mydle?

I po co mi to było? Pan Bóg jak zawsze zostawił mnie bez odpowiedzi, licząc, że sama rozwiążę swoje problemy. Miałam dwa podejrzenia – albo zabrałam do samochodu kobietę niezrównoważoną psychicznie, albo jestem w programie „ukryta kamera”. To drugie było mało prawdopodobne. Ostatecznie podeszłam do sprawy dyplomatycznie i z takim spokojem, jakbym negocjowała pokój światowy:

– Ale przed chwilą mówiła Pani że chce jechać do Lidla, a teraz nagle zmieniła Pani zdanie i chce jechać do Opola? – spytałam – „a poza tym, ja nie jadę do Opola, tylko przejeżdżam przez Opole w locie”.

– A… to szkoda, a to gdzie Pani jedzie? – dopytywała…

Jednego byłam w tym momencie pewna – jeśli powiem jej, że jadę do swojej miejscowości, ona od razu stwierdzi, że też tam jedzie 🙈 dlatego rzuciłam:

– „Ja nie jadę do Opola, tylko przejeżdżam przez Opole i nie ma możliwości wysiadania w Opolu, więc albo podrzucam Panią do Lidla, albo będę musiała Panią odstawić na najbliższym przystanku? 

– „Acha….” – westchnęła – „no to niech mnie jednak Pani podrzuci do tego Lidla.
A dałaby mi Pani jeszcze 10 zł?”

 

Dam Ci nawet 20, byle byś Pani wysiadła z mojego samochodu pod tym sklepem. To zdanie usłyszał już tylko Pan Bóg. Lidl na szczęście naprawdę był niedaleki kawałek od miejsca, skąd ją zgarnęłam, ale teraz pisząc ten post zaczęłam realnie zastanawiać się nad tym, czy nie powinnam była jej wtedy zawieść na policję…

 

 

________________________________
Zdjęcie: Photo by T. Hoffmann on Unsplash

2 Replies to “Moje rozmowy z Bogiem…”

  1. Nic nie dzieje się przez przypadek i nic nie jest tym, czym się wydaje.
    Odczytywałbym to raczej jako pewne przesłanie.
    Po pierwsza ta Pani wykazała się niezwykłą wręcz elastycznością w podejściu do życia i swych planów.
    Czy można jechać na zakupy do najbliższego Lidla, a potem spontanicznie podjąć decyzję, że jednak chce się pochodzić po Opolu, bo akurat zdarza się taka okazja?
    Podziwiam tę elastyczność mentalną i wolność – ona jest na poziomie fizycznego szpagatu.
    My, ludzie, przyzwyczajeni do planowania każdego własnego kroku (a co gorsza też naszych bliskich) nie umiemy zrozumieć takiej wolności, ona wykracza poza obecny zakres tzw. zdrowego rozsądku. Najchętniej wrzucilibyśmy takich ludzi do ośrodków zamkniętych. Ale czy nie jest tak, że w rzeczywistości powodują oni w nas ból i żal utraconej wolności? U mnie ta tęsknota jest bardzo duża, chociaż i tak moja niezależność jest ogromna jak na obecne czasy, ale mimo wszystko.

    1. Hej,
      tak, myślę, że większość ludzi dorosłych tęskni za wolnością, której doświadczyliśmy jako dzieci!
      Bo tą wolnością była beztroska ☺️
      Ania

Skomentuj Gall Anonim Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *